sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 8 + kolaż dla Nati Verdas

Leon:

 Całowałem się z Violą w parku, było cudownie, akompaniament świerszczy i blask księżyca dodawały tej chwili romantyzmu.Nagle zapanowała złowroga cisza, księżyc przesłoniły chmury, Viola mocno się we mnie wtuliła.Bała się. Nie ukrywam ja też się bałem i byłem zdezorientowany. Z każdą minutą coraz mocniej przytulałem do siebie Violę. Bałem się że ktoś będzie chciał ją porwać a przecież obiecałem ją chronić. I tak właśnie zrobię będę ją chronić choćby nie wiem co.
- Strasznie się boję - wyszeptała drżącym głosem Viola jeszcze mocniej się we mnie wtulając.
- Też się boję ale będę cię chronić obiecuję - wyszeptałem jej do ucha i pocałowałem ją we włosy.
   Zerwał się gwałtowny i zimny wiatr który rozpędził chmury odsłaniając księżyc, jednak nie świecił on już tak mocno jak przedtem.
- Chodźmy z tond - powiedziała przerażona Vilu.
- Jestem za tylko... którędy mamy iść? - zapytałem rozglądając się.
- Nie wiem - powiedziała Viola szczękając zębami. Zdjąłem bluzę i założyłem ją na ramiona Violi.
- Dziękuję - powiedziała i mocno się do mnie przytuliła.
- A ty wiesz którędy iść - spytała z nadzieją.
- Niestety nie - odpowiedziałem smutno. "Brawo Verdas nic tylko same rozczarowania" - skarciłem sam siebie.
- Czy to znaczy że ... że ... się ... zgubiliśmy? - zapytała drżącym głosem i zaczęła płakać.
- Chyba tak - powiedziałem i szczerze mówiąc też miałem ochotę się rozpłakać ale nie mogłem bo postanowiłem pocieszyć Violettę... tylko nie bardzo wiedziałem jak.
- To jak wrócimy do twojego domu? - zapytała łkając.
- Nie wiem ale coś wymyślę obiecuję - powiedziałem gładząc ją po plecach. Ona nic nie powiedziała tylko mocniej się do mnie przytuliła i płakała dalej.
- Przyszliśmy stamtąd - pokazałem na alejkę za nami - i zatrzymaliśmy się tu, i się z tond nie ruszaliśmy więc droga powrotna jest tą którą tu przyszliśmy. Wystarczy że się obrócimy i pójdziemy prosto aż do wyjścia z parku a potem skierujemy się w lewo i znowu pójdziemy prosto i dotrzemy do mojego domu - oświeciło mnie.
- Jesteś pewien? - zapytała Viola ocierając łzy.
- Na 80% - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- No to sprawdźmy twoją teorie - powiedziała Viola i ruszyliśmy tą drogą którą przyszliśmy. Z każdym krokiem odczuwałem coraz silniej że dobrze idziemy ale czy na pewno...

Violetta:

Leon był w 80% pewny tego że idąc drogą którą przyszliśmy wrócimy do jego domu co prawda pozostawało 20% szans że się zgubimy jeszcze bardziej ale postanowiłem mu zaufać w końcu związek powinien opierać się na zaufaniu prawda? Szliśmy przytuleni do siebie dość szybkim tempem bo nie da się przewidzieć co się może wydarzyć za chwilę. Z każdym krokiem traciłam pewność co do tego czy dobrze zrobiliśmy. Cały czas wiał przenikliwie zimny wiatr aj miałam na sobie bluzę Leona wiec nie było mi aż tak zimno,on natomiast miał tylko cienką koszulę, zastanawiam się jakim cudem on wytrzymuje ten wiatr który momentami przedzierał się nawet przez bluzę i sprawiał że drżałam a w tedy Leon mocniej mnie przytulał. Było mi go żal musiał naprawdę marznąć ale ani pisnął. Po około półgodzinnej wędrówce opadłam z sił i nie byłam w stanie iść dalej. Leon to chyba wyczuł bo się zatrzymał, wziął mnie na ręce i ruszył z powrotem utrzymując równomierne tępo. Wtuliłam się w jego tors  i zamknęłam oczy byłam tak zmęczona że chyba przysnęłam.   Nagle usłyszałam krzyk i poczułam że Leon przyspiesza. Otworzyłam oczy i popatrzyłam do tyłu ponad ramieniem Leona. Zobaczyłam cztery biegnące postaci w kapturach głęboko naciągniętych na głowę. Przeraziłam się i skuliłam głowę tak aby nie było jej widać za ramienia Leona.
-Boję się - wyszeptałam w jego klatkę piersiową.
- Wiem. Ja też się boję - wysapał Leon i zwiększył tempo biegu.
- Dla czego oni nas gonię? - spytałam drżącym głosem.
- Nie ... wiem - wysapał ledwie-słyszalnie  Leon i próbował zmusić się do jeszcze szybszego biegu co przychodziło mu z wielkim trudem ale się nie zatrzymał nawet w tedy gdy minęliśmy bramę wejściową parku. Czyli Leon się jednak nie mylił. skręcił w lewo tak jak mówił i biegł dalej próbując jeszcze bardziej zwiększyć tempo. Co już chyba było niemożliwe. Kapturzyści nadal pozostawali w tyle. Leonowi udało się niesamowicie zwiększyć naszą odległość od nich. Teraz wyglądali jak cztery skaczące kropki. Leon ciężko dyszał a jego serce waliło jak oszalałe. Po kolejnych pięciu minutach biegu Leoś zaczął zwalniać, było po nim widać że tego nie chce "mężczyźni" w kapturach zaczęli się do nas zbliżać. Leon starał się już nie o to aby zwiększyć tempo biegu a o to aby utrzymać obecne. Niestety z każdą kolejna minutą zwalniał. Nie dziwie mu się że opadał z sił skoro już dość długo biegł niosąc mnie na rękach. "Właśnie ma za duże obciążenie"- pomyślałam i powiedziałam do Leona:
- Postaw mnie będzie ci lżej biec.
-Nie...ma...mowy - wysapał
- Leon proszę cię abyś mnie postawił - próbowałam dalej.
- Nie - sapnął  i wzmocnił uścisk. " I co ja mam z nim zrobić"-pomyślałam i  spojrzałam nad jego ramieniem od zakapturzonych postaci dzielił nas może kilometr w linii prostej i odległość ta stopniowo się zmniejszała. Leon z każdą chwilą biegł wolniej. Napastnicy natomiast przyspieszali. " Muszę coś wymyślić aby zwiększyć odległość między mną i Leosiem a tymi typkami, - Tylko co ja mogę zrobić." Nie mogłam nawet skupić się na myśleniu ... w pewnym momencie do głowy przyszedł mi pewien pomysł ...
                                                                                                                                                                   
Na jaki pomysł wpadła Violetta... i jak zakończy się ten "spacer"?
To już w kolejnym rozdziale.

                            A teraz kolażyk dla Nati Verdas  : )   

Zgodnie z prośbą kolaż z Leonettą mam na dzieję że się spodoba ; )



4 komentarze:

  1. dziękuję za kolaż... jest śliczny, ale naprawdę nie musiałaś <3
    niezłą akcję wymyśliłaś...
    Leon jest taki kochany... proszę niech im się nic nie stanie...
    czekam na next...
    //Nati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam musiał powodów do moich podziękowań jest wiele chociażby taki że komentujesz moje posty czym sprawiasz mi ogromną radość więc dziękuję tak jak umiem miałam i nadal mam zamiar zadedykować ci jeden z moich rozdziałów ale jeszcze nie wiem który hehe okaże się ale na pewno będzie się w nim sporo działo no i będzie w nim dużo Leonetty rzecz jasna... <3
      Pozdrawiam gorąco i przesyłam ; *
      // klaudia

      Usuń
  2. no, skoro tak uważasz :-) w takim razie jeszcze raz ci dziekuję
    a co do komentowania... komentuję bloga bo go lubie :-)
    i naprawdę mi się podoba...

    nie przejmuj się, że masz mało komentarzy... i pisz dalej bloga...
    nawet gdybym tylko ja miała go komentować :-)
    ale pisz, bo nie warto marnować takiego talentu jak twój. naprawdę..
    uwierz mi!
    uwierz w siebie i swoje mozliwosci

    dobra, pewnie cie zanudziłam tym komem, ale to moje zdanie...
    i go nie zmienię...
    kocham <3
    //Nati

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za te miłe słowa są naprawdę pokrzepiające
    //klaudia

    OdpowiedzUsuń