wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 24

Leon:

Będę ojcem. Moje marzenie się spełniło. Będę ojcem! Położyłem dłonie na biodra Violi i podniosłem ją do góry a ona oparła dłonie na moich ramionach. Zacząłem się  z nią kręcić dookoła śmiejąc się przy tym a Viola śmiała się razem ze mną. Byłem naprawdę szczęśliwy.
- Zamieszkaj zemną - powiedziałem kiedy postawiłem Violę na ziemi.
- Ale jak? - zapytała mocno trzymając się moich ramion aby nie stracić równowagi. Ja również mocno ją trzymałem z tego samego powodu.
- Normalnie. Weźmy ślub w tę sobotę i zamieszkajmy razem - powiedziałem radośnie.
- Leoś ale wszystko trzeba zaplanować i zorganizować. Niema mowy abyśmy się wyrobili wcześniej niż przed wakacjami - odpowiedziała i lekko się zachwiała a ja przyciągnąłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem.
- Wszystko zaplanuję. Zaprosimy tylko najbliższych. Poprosimy o pomoc moich rodziców i twojego tatę oraz Angie i wszystkich którzy nam jeszcze do głowy wpadną. Wyrobimy się zobaczysz. - powiedziałem kiedy się od siebie oderwaliśmy. - Tylko zgódź się zemną zamieszkać - dodałem błagalnie.
- Nie Leoś. Nie pozwolę abyś sam się wszystkim zajmował. Też chcę mieć w tym swój udział. Zamieszkam z tobą ale dopiero po ślubie -  odpowiedziała Viola i namiętnie mnie pocałowała aja oddałem pocałunek.

Violetta:

Przystałam na propozycję Leosia bo bardzo chce być z nim 24 godziny na dobę i nie musieć się z nim żegnać. Pocałowałam go a on oddał mój pocałunek po czym mnie objął i podniósł a zarzuciłam mu ręce na szyję i się w niego wtuliłam. Uwielbiam mojego kochanego wariata i gdy bym musiała to poszła btm z nim nawet na koniec świata albo i dalej.
- Kocham cię mój warcie - powiedziałam tuląc się do niego.
- A ja ciebie moja księżniczko i zrobię wszystko abyś była szczęśliwa - powiedział i złączył nasze usta w namiętnym aczkolwiek delikatnym pocałunku jak by bał się że coś mi zrobi. Oddałam jego pocałunek i się uśmiechnęłam szeroko a on odwzajemnił mój gest ukazując te swoje dołeczki w policzkach. On chyba nie zdaje sobie sprawy co ten uśmiech zemną robi... Wspięłam się na palce z zamiarem pocałowania go. Leoś się z orientował o co mi chodzi bo nachylił się tak abym mogła całymi stopami stać na ziemi i jako pierwszy złączył nasze usta w czułym, namiętnym i niewątpliwie magicznym pocałunku który oddałam. Gdy się od siebie z ociąganiem odkleiliśmy, poszliśmy do mojego domu aby powiedzieć wszystkim o naszym postanowieniu. Bardzo się boję reakcji taty ale na wiadomość o ciąży zareagował lepiej niż się spodziewałam. Decyzja o wspólnym mieszkaniu dowodzi o odpowiedzialności Leosia za swoje czyny...

Leon:

Poszliśmy do domu Violetty poinformować wszystkich co postanowiliśmy i zapytać czy nam pomogą w organizacji ślubu i wesela. Wiem że Viola boi się reakcji ojca bo pan Castillo jest nie przewidywalny. Z ważywszy na to że ja i Viola jesteśmy nie pełno letni. Mam tylko nadzieję że Angie zareaguje jak German zacznie wrzeszczeć na Viole bo inaczej to ja będę zmuszony do interwencji. Na pewno stane po stronie Violi i będę ją bronił. To jest pewne jak to że żyje.
- Będzie dobrze - powiedziałem kiedy doszliśmy do domu Violi.
- Mam taką nadzieję. Na wieść że będzie dziadkiem się uśmiechnął i mnie przytulił więc może i teraz zareaguje podobnie - powiedziała z nadzieją i otworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka i nikogo nie zastaliśmy więc poszliśmy do pokoju Violi aby obgadać co dokładnie im powiemy/ Po jakimś czasie usłyszeliśmy krzyk Angie brzmiący " Jesteśmy" więc ująłem dłoń Violi w swoją i zaczęliśmy schodzić na dół. Viola była przerażona bo bardzo mocno ściskała moją dłoń.
- Jestem tu i nie pozwolę aby stała ci się krzywda - szepnąłem Violi na ucho a ona w odpowiedzi posłała mi blady uśmiech i minimalnie zmniejszyła siłę uścisku. Gdy dotarliśmy do salonu Viola wzięła głęboki wdech i zamknęła na chwilkę oczy kiedy je otworzyła powiedziała:
- Angie, tato. Chcielibyśmy wam o czymś powiedzieć. To bardzo ważne
- W takim razie słuchamy - powiedział pan Castillo i zajął miejsce obok Angie.

Violetta:

Bardzo się boję im to powiedzieć ale nie mam wyboru.
- My ... ja .... Leon - gubiłam się w słowach. Na szczęście mój cudowny Leoś przyszedł mi na ratunek.
- Ja i Viola postanowiliśmy zamieszkać razem. Oczywiście po zawarciu związku małżeńskiego. Chcieli byśmy się pobrać w tą sobotę i chcieli byśmy poprosić o pomoc w organizacji ślubu i wesela - powiedział to tak spokojnie jak by mówił " Ja i Viola postanowiliśmy zjeść popcorn"
- Yyy ... nie sądzicie że to trochę zbyt szybko. Jesteście niepełnoletni i żadne z was nie skończyło szkoły. Z czego wy się utrzymacie? - dopytywał tata jednak nie podniósł głosu, był spokojny i opanowany.
- Rozumiem twoje obawy. Jeśli będzie trzeba zrezygnuję z nauki w studiu i znajdę pracę. Wiem że nie skończyliśmy osiemnastu lat i nie uzyskaliśmy pełnoletności ale sądzę że lepiej będzie jeżeli dziecko wychowywać się będzie od samego początku w pełnej rodzinie. Co do tępa to owszem jest szybkie zwłaszcza że ślub planowaliśmy dopiero we wakacje ale zaistniałe okoliczności sprawiły że te plany uległy zmianie. Chcę aby Viola była szczęśliwa i bezpieczna. Tego samego pragnę dla dziecka - tłumaczył Leoś ze stoickim spokojem.
- No dobrze. A twoi rodzice Leonie wiedzą? - zapytał tata po chwili milczenia.
- Jeszcze nie ale dziś wracają więc im powiem - odpowiedział Leoś nadal zachowując spokój.
                                                                                  
Mamy rozdział z numerem 24.
Mam nadzieję że się podoba...
Według mnie mógłby być lepszy...
Dziś bez zdjęć bo nie znalazłam odpowiednich  

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 23

Violetta:

Obudziłam się o wpół do jedenastej. Wykonałam wszystkie poranne czynności. Ubrałam różowe dresy i biały t-shert z jakimś mało ważnym nadrukiem i boso zeszłam na dół uwielbiam czuć chłodu podłogi na bosych stopach. W całym domu panowała kompleta cisza. wszyscy z pewnością spali. Nalałam sobie do szklanki sok pomarańczowy i zrobiłam tosta z dżemem brzoskwiniowym. Usiadłam na taborecie i zaczęłam konsumować moje późne śniadanie. Kiedy kończyłam pić sok do kuchni weszła moja ciocia.
- Dzień dobry Violu - przywitałą mnie szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry Angie - odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Czemu jesteś smutana? - zapytała siadając obok mnie.
- Boje się reakcji taty - odpowiedziałam i przytuliłam się do Angie.
- Będzie dobrze - powiedziała gładząc mnie po włosach.   - Tak myślisz? - zapytałam podnosząc na nią wzrok.
- Oczywiście. Powiemy mu po śniadaniu dobrze? - zapytała Angie wstając z taboretu.
- Dobrze. To ja idę do siebie -powiedziałam i poszłam do pokoju.

Leon:

obudziłem się koło jedenastej. Wypełznąłem z łózka i zawlokłem swoje zaspane ciało do łazienki gdzie wziąłem długi orzeźwiający prysznic. Założyłem strój sportowy. Zjadłem śniadanie, umyłem zęby i wyszedłem się dotlenić i pobudzić krążenie( czytaj poszedłem do parku pobiegać). Po jakimś czasie usiadłem na jednej z parkowych ławek i zacząłem obserwować bawiące się dzieci, szczęśliwych rodziców spacerujących z wózkami i matki karmiące dzieci mlekiem w proszku czy jak to się tam nazywa. " Kurcze. Też chciał bym mieć dziecko. Taką malutką istotkę śmiejącą się radośnie z błahostek i przytulającą się do ciebie kiedy jej się umyśli". Tak wiem... to może wydawać się dziwne... zwłaszcza że za kilka dni mam dopiero osiemnaste urodziny i całe życie mam jeszcze przed sobą a ja o dziecku myślę... ale taka jest prawda i nic jej nie zmieni. Wstałem z ławki i ruszyłem do domu.

Violetta:

 Koło pierwszej do mojego pokoju przyszła Angie i zapytała czy jestem gotowa powiedzieć ojcu prawdę. Pokiwałam twierdząco głową i zaszłyśmy na dół trzymając się za ręce. Tata siedział na kanapie w salonie i przeglądał jakieś papiery. Stanęłyśmy przed nim i Angie zaczęła:
- German musimy ci o czymś powiedzieć. To bardzo ważne.
- Więc o co chodzi? - zapytał tata odkładając papiery na stolik. Ja i Angie wymieniłyśmy spojrzenia mówiące "teraz" i chórem powiedziałyśmy:
- Jestem w ciąży - tata wytrzeszczył na nas oczy. Krew odpłynęła mi z twarzy.
- Że ty Angie to rozumiem ale ty Violu jak?... gdzie? ... z kim? - tata nie bardzo wiedział jakie pytanie ma postawić aby było słuszne.
- Z Leonem - szepnęłam z przerażeniem. 
- Skoro tak to chyba nie mam się co denerwować. To dobry dzieciak. Wie? - wypowiedź taty mnie z szokowała. podbiegłam do niego i się przytuliłam a on mnie objął.
- Nie - odpowiedziałam na pytanie taty.
- To musisz mu powiedzieć Violu. Leon to dobry chłopak i cię nie zostawi samej z dzieckiem - powiedział tata gładząc mnie po plecach.
- Dobrze. Idę do niego zadzwonić i się z nim umówię żeby mu powiedzieć - powiedziałam odrywając się od taty i poszłam na górę. Przebrałam się w to:
 i zadzwoniłam do Leona.

Leon:

 Siedziałem w pokoju i grałem na gitarze gdy usłyszałem  refren " Abla si puedes" w wykonaniu Violi i wiedziałem już kto dzwoni. Wyświetliło mi się też zdjęcie:
i podpis " Vilu<3"
Od razu odebrałem:
Rozmowa telefoniczna:
Leon: - Hej Violu.
Violetta: - Hej Leoś.
L: - Czemu jesteś smutna?
V:- Bo nie wiem jak zareagujesz.
L: - Jak zareaguję na co?
V: - To nie jest rozmowa na telefon. Spotkajmy się za godzinę w miejscu w którym mi się oświadczyłeś. Tam wszystko ci wytłumaczę. Dobrze?
L: - Oczywiście. Do zobaczenia kochana.
V: - Na razie Leoś. 
Zakończyła połączenie. " O co może chodzić?" - to pytanie nie dawało mi spokoju. Nie wiedziałem czy mam się bać tego co Viola chce mi powiedzieć czy nie. Przebrałem się w jeansy i niebieską koszulę w kratkę a na stopy włożyłem czarne skejty i  ruszyłem do umówionego miejsca.

Violetta:

Czekam na Leona w umówionym miejscu. Przyszłam sporo wcześniej aby ułożyć sobie w głowie jakąś wypowiedź w której zawrę informacje o ciąży. Siedzę i myślę, a im więcej myślę tym większą pustkę mam w głowie.W pewnym momencie ktoś usiadł obok mnie. Był to Leon bo któż by inny. Poznałam go po perfumach. Pocałował mnie w policzek i zapytał:
- To co takiego chciałaś mi powiedzieć ślicznotko?
- Chciałam ci powiedzieć że ja ... - spanikowałam i nie dokończyłam.
- Że ty co? - zaniepokoił się Leoś.
- Że ... jestem w ciąży - przy ostatnich słowach z ciszyłam głos niemal do szeptu.
- To znaczy że będę ojcem?? - zapytał niepewnie Leon a ja spojrzałam na niego i powiedziałam:
- Tak - po czym uciekłam wzrokiem w kierunku trawy.
- Będę ojcem!! - wykrzyknął uradowany i nim się zorientowałam znalazłam się na jego rękach a on kręcił się dookoła krzycząc " Jupi!!" czy coś w tym rodzaju.
- Puść mnie wariacie!! - krzyczałam przez śmiech. Leon nic sobie z tego nie robił tylko zaczął się kręcić jeszcze szybciej.
- Proszę. Puść mnie - powiedziałam a Leoś postawił mnie na ziemię i pocałował z uczuciem większym niż kiedykolwiek wcześniej. Oddałam pocałunek.
                                                                                                        
Prezentuję rozdział 23.
Mam nadzieję że wam się spodoba.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 22

Violetta:

Leon mnie pocałował bardzo namiętnie i bardzo mi się to podobało. W chwili gdy złączył nasze usta w tym niesamowitym pocałunku przez moje ciało przeszedł bardzo przyjemny dreszcz. Nim się od siebie oderwaliśmy usłyszałam w okół nas gromkie brawa i okrzyk "gorzko" wydobywający się z ust ... mojego taty. Gdy się od siebie oderwaliśmy tata podszedł do nos, podparł się pod boki i powiedział:
- Tylko na tyle cię stać Leon? Bardzo mnie rozczarowałeś chłopcze - i zaczął się śmiać tak jak i reszta zgromadzonych. Ja i Leon wymieniliśmy pytające spojrzenia i również zaczęliśmy się śmiać. Po chwili Leon się uspokoił i powiedział:
- Stać mnie na więcej ale nie przy świadkach - i uśmiechnął się łobuzersko.
- To dobrze że cenisz sobie prywatność - zaśmiał się tata i poklepał Leosia po plecach. Wyszliśmy przed dom stały tam dwie limuzyny. Jedna czarna a druga biała. Do białej wsiadłam ja, Angie, Olga i mama Angie Angelica. Do czarnej wsiadł mój narzeczony, mój tata, Ramalo i Antonio który od niedawna był ojczymem Angie. Ruszyliśmy do kościoła. Pierwsza jechała limuzyna z panem młodym przyozdobiona białymi różami. Nasza jechała tuż za nią przyozdobiona w czerwone róże. Białe symbolizują szczęście, wierność, czystość i szacunek. Natomiast czerwone miłość, uczciwość, odpowiedzialność i szlachetne zamiary. Tak przynajmniej powiedziała moja babcia.

Leon:

 Zachowanie pana Castillo bardzo mnie zdziwiło. Pogrążony w rozmyślaniach nad tym co sprawiło że tak się zmienił nie zauważyłem że dotarliśmy już pod kościół. Z zamyślenia wyrwał mnie Ramalo pytając:
 - Jak długo karzesz Violi czekać na otwarcie drzwi?
- Yyy... wcale nie karze jej czekać - powiedziałem i pospiesznie opuściłem pojazd. Niemal podbiegłem do do limuzyny w której siedziała Viola i otworzyłem drzwi po jej stronie. Uśmiechnąłem się i podałem jej rękę a ona odwzajemniła uśmiech i ujęła moją dłoń po czym ostrożnie wysiadła z samochodu. W taki sam sposób Antonio pomógł wysiąść Angelice z którą ruszyłem do kościoła. Drużbą Germana był kuzyn Vilu Federico o którego jakiś czas temu byłem cholernie zazdrosny.

Violetta:

 Leon i moja babcia są już w kościele jak również tata, Ramalo,Olga i reszta gości, Ja wraz z Angie i Antoniem stoimy przed kościołem i za chwilę robimy wielkie wejście. Ja jestem odpowiedzialna za niesienie trenu suki ślubnej mojej cioci. Antonio ma ją wprowadzić do kościoła. Jeszcze ostatnie poprawki i idziemy.
Idziemy przez kościół aż do ołtarza. Antonio pocałował Angie w policzek i odszedł. Przejęłam od Angie bukiet czerwonych róż i stanęłam na przeciwko Federa. Ksiądz powiedział co miał powiedzieć i przeszedł do przysięgi którą  jako pierwsza składała Angie w mysl zasady "Kobiety mają pierwszeństwo"
- Ja Angeles Saramego biorę sobie ciebie Germanie Castillo za męża i ślubuję si miłość,wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszech mogący i wszyscy święci. - Po Angie przyszedł czas na tatę.
- Ja German Castillo biorę sobie ciebie Angeles Saramego za żonę i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci - przy tych słowach w oczach taty pojawiły się łzy. Nie dziwię mu się w końcu już wypowiadał te słowa do mamy i wiadomo co się wydarzyło. Tata opanowała się i dokończył - Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący i wszyscy święci. - Nałożyli sobie obrączki. Ksiądz powiedział:
- Możesz pocałować pannę młodą - a tata popatrzył na mnie wzrokiem mówiącym "patrz i się ucz" później to samo spojrzenie przeniósł na siedzącego w pierwszym rzędzie Leona i złączył swoje usta z ustami Angie a zebrani goście zaczęli klaskać.

Leon:

 Po ceremonii ślubnej opuściliśmy kościół i udaliśmy się na wesele.Razem z Violą zaśpiewałem "Podemos" jako piosenkę na pierwszy taniec. Potem zeszliśmy ze sceny a ja poprosiłem Violę do tańca, leciała wolna i romantyczna piosenka.
- Zatańczysz ze mną? - zapytałem z uśmiechem.
- Z przyjemnością - odpowiedziała Vila uśmiechając się do mnie. Podałem jej rękę jak pod kościołem, ona ją ujęła i poprowadziłem ja między inne tańczące pary. Przytuliliśmy się do siebie i zaczęliśmy powoli tańczyć.
- Kocham cię - wyszeptałem Violi do ucha i delikatnie ja pocałowałem.
- Ja ciebie też - odpowiedziała moja narzeczona i oddała mi  pocałunek. Potem jeszcze trochę potańczyliśmy i pośpiewaliśmy. Gdy wybiła północ rozpoczęły się oczepiny. Kiedy Angie miała rzucać welonem szła spokojna melodia a wszystkie niezamężne dziewczęta utworzyły krąg w okół pary młodej. Moja Violcia też w nim była. W pewnym momencie Angie rzuciła welon za siebie który wylądował na głowie zdezorientowanej Vilu. Angie jej go wpięła i przyszła pora aby kawalerowie utworzyli krąg. W pewnym momencie krawat pana Castillo "założył się na moją szyję. Później Viola i ja  mieliśmy się całować,co nie było dla nas problemem. Gdy się od siebie niechętnie oderwaliśmy po "pobiciu rekordu sali w ilości pocałunków" Viola powiedziała:
- Moim zdaniem to było zaplanowane. Na pewno się umówili kiedy mają rzucać - zgadzałem się z tym. Po oczepinach jeszcze trochę tańczyliśmy a koło drugiej nad ranem wesele się skończyło i wszyscy pojechaliśmy do swoich domów. W szedłem do pokoju i zasnąłem w ubraniu.
                                                                               
Mamy rozdział 22 i długo wyczekiwany ślub Angie i Germana...
Mam nadzieję że się podoba...